czwartek, 13 stycznia 2011

Gdzieś między snem a przebudzeniem

Otoczony mgłą spokoju i ciszy
Gdzie kątem światło przemyka
Świadomość jeszcze nie wstała
A podświadomość - umyka

Przytulony do stanu tego
Gdy ramion ciepło już znika
Zbieram zmysłów okruchy
W które smak życia wnika

I choć to błoga namiętność
Narkotyczny wachlarz rozwija
Wchodzę w uczuć świadomość
By była wspanialsza to Chwila

Nie wiem gdzie koniec, początek
Nie szukam tłumaczeń - bo nie chcę 
Próbuję zatrzymać w mych myślach
Składam na piersiach me ręce 

niedziela, 2 stycznia 2011

moje drzewko z raju

Ma choinka nie jest z lasu
Moje drzewko nie ściął drwal
Bo wyrosła ona z uczuć
Jakiem w życiu wiele miał

I choć grunt jej był dość ciężki
I nie łatwo czasem szło
To w te święta będzie piękna
Bo co było - to już tło

I już troski poszły na bok
Chwile dobre wspomnę dziś
Bo docenić możesz piękno
Tylko wtedy gdy znasz łzy

A ubiorę ją w życzenia
Wszystkie jakie spełnić chce
W moje cele i dążenia
I w radosne chwile me

Bo to drzewko -to me życie
W raju jaki dał mi los
I by było ono piękne
Trzeba cenić w nim to coś

Coś co daje każda chwila
W jakiej dane Ci jest żyć
I dostrzegać w nim te wszystkie
Dobre i cudowne dni

portowy poranek

W miasteczku portowym
W barze gdzieś tam
Budzę się kawą
Wpatrzony w toń fal

Na morzu świt wstaje
Leniwie mknie mgła
mewy w tle skrzeczą
w porcie już gwar

patrząc spod kubka
przyglądam się jak
rybakom w ich pracy
pomaga też wiatr

boje na wodzie
dryfując wśród fal
wyznaczają im drogę
prowadząc hen w dal

dopiwszy swa kawę
podążam i ja
do portu i łodzi
by wtopić się w gwar

w rybaków rozmowy
w poranną tą mgłę
w horyzont na morzu
i już niema mnie

piosenka - pożegnanie jesieni

Zasiadłszy na ganku - jak co dnia
Z poranną kawą - by przepędzić sen
Wpatrzony w horyzontu jaśniejący blask
Budzę swe zmysły by przygotować się
Na jesienne –przed zimą - pożegnanie

Słońce zżółkłymi promieniami swymi
Rozświetla nagie korony drzew
Ostatnie liście zerwał już wiatr
Wirując swą miotłą ogrodnik ten
Wymiata jesień - do zimy przygotowując się
refren...............................
Pożegnać jesień przyszedł już czas
Do zimy sposobić się pora
Ogień w kominku rozgrzewa już nas
Taka natury jest wola

Jesień przed zimą żegnać się chce
Przytula do siebie w porannej swej mgle
Przeszyty nostalgią chłodu na wskroś
W porannych objęciach jesieni tak tkwię
Pożegnalnym uściskom poddaję się
refren..........................
Pożegnać jesień przyszedł już czas
Do zimy sposobić się pora
W kominku ogień rozgrzewa już nas
Taka natury jest wola

jesienne nastroje

Wiatr w liściach cicho gra
Słońcem maluje obrazy
Ja siadam na ganku jak widz
Podziwiać jesiennych malarzy

Na niebie złociście lśni
W gałęziach tysiące witraży
Ja patrzę przed siebie gdzieś tam
W zadumie słuchając bajarzy

A balet ten piękny wciąż gra
I cicho nostalgię swą tworzy
Otula mnie pięknem swych barw
Przenosząc w krainę miraży

Ja siedzę bez ruchu bojąc się by
Nie spłoszyć beztroskich barwiarzy
A słońce jak matka w miłości swej
Osusza wzruszenie z mej twarzy.

tytuł roboczy - obraz złotem malowany

Ten obraz złotem mnie kusi
w odcieniach i tonach
ciepłem barw uwodzi
do pysznych grzechów namawia

patrząc wiruję w rozkoszy
Upojony kolorem szampana
Rozmarzony w przepychu
Wchodzę w złota arkana

Królewskie te chwile
ja w nich nurzam się i puszę
chłonę bogactw tych piękno
wlewem nalew w mą duszę

A to tylko barwy tej ułuda
Tak mnie wciąga i mami
Do szaleństwa bogactwa namawia
Wciąga w grę posiadania

piec

Mam na bułki wielką chęć
Piec je dziś będę więc
Napaliłam w piecu mym
Aż z komina buchnął dym
On już wzdycha ,ciężko jęczy
Ja mu drew dodaję więcej
On mi krzyczy że już pora
Ja nie jestem taka skora
No i grozi
Ja odmawiam
W końcu prosi
Ja się skłaniam
wreszcie je wyjmuje sama
troszkę tym poirytowana
No i są bułeczki proszę
Ale takie dziwne troszkę
Ciemne jakieś -Twarde ździebko
Chyba mi się w piecu spiekło
Ale cóż ja zrobić miałam
Nic o piecu nie wiedziałam
Jaki z niego dziwny gość
Delikatny ten jegomość
Dziś się trochę nieudało
Ale wszystkim smakowało

moje nalewki

Ta historia to smak nalewki mej
Którą poznałem rozsmakując się w niej
Tą historię chcę opowiedzieć wam
Bo tajemnice jej odkryłem ja sam

Opowiada o życiu które w nas tkwi
Przeraża i dodaje nam sił
O pragnieniach, rządzach i rozstaniach
Wzruszeniach, radościach - pożegnaniach

Bo w karafkach mych jest zamknięty duh
A w nalewkach tkwi tajemniczy druh
co życia tęsknoty odsłania nam
i myśli nasze prowadzi gdzieś tam …

A gdy prawdy jej poznacie choć cień
Aromatów moc dostrzeżecie weń
Odkryjecie lęki swe i podniecenie
Smaków rozkosze i zgorszenie

I wszystko to tylko piękne marzenia
Iluzji obrazy i nasze westchnienia
Malowane wizje naszych namiętności
Męskich rządz, a Kobiecych miłości

Więc gdy na rozkosz najdą was chęci
Niech mych nalewek aromat tu znęci
I poprowadzi zmysłów swą drogą
Niezapomnianą marzeń Przygodą

szarlotka z manekinem

Dziś w mym domu gościć tłum
A na  stole wielki szum
Ot -bo w  piecu już od rana
Jest szarlotka wypiekana

Wszyscy na czas się zjawili
By w tej tak podniosłej chwili
Rozkoszować się tym smakiem
Jakie jabłka dają z ciastem

A nad wszystkim czuwał nam
Mój manekin - skromny pan
Witał gości , podał ciasto
Wcześniej mi ucierał masło

A gdy wszyscy wszystko zjedli
I na sofach się rozsiedli
Mój manekin ten kochany
Opowiadał swe bajany

Wszyscy dobrze się bawili
Przy szarlotce się gościli
Za bajany dziękowali
I nam nisko się kłaniali

Mój manekin piękny pan
Odprowadził gości sam
Podziękował za przybycie
I pomachał im ukrycie